Od dłuższego czasu przymierzałem się do tego całego sutaszowego szału. Ach wszędzie sutasz, wszyscy robią sutasz, wszyscy chcą kupować sutasz, to takie och trendy. I co fakt to fakt – sutaszowe przemioty ścinają z nóg, jeśli się je widzi po raz pierwszy. I nawet jeśli widziałeś już mnóstwo sutaszy, to wciąż potrafią zaskakiwać. Więc i ja chcę kawałek tego tortu dla siebie i jak zawsze tak oryginalnie jak tylko się da.
No i jak zwykle trzeba zacząć od pomysłu i projektu. Tak jak powiedziałem – musi być zawsze oryginalnie, więc mimo, iż w ramach treningu mógłbym wykonać coś wg tutoriali, to eeee nie. Najlepsze pomysły przychodzą przed zaśnięciem, kiedy głowa już wie, że jest czas na odpoczynek i można spokojnie zadumać się, pomarzyć, pofantazjować i o! szybko chwycić kartkę papieru i zapisać / narysować, żeby do rana nie wyparowało.
Jak ze wszystkim – pierwsze razy idą najwolniej i najtrudniej. Trzeba dojść do tego, jak się zabrać do roboty. Po kilku razach okazuje się, że szpilki się przydają tu i tu. Po kilku razach ręce chwytają elementy sprawniej i pewniej. Po kilku razach już łapiesz wyczucie ile czego potrzeba i w jakiej kolejności i praca robi się coraz bardziej automatyczna. W związku z tym czasami dobrze jest iść za ciosem i tuż po wykonaniu pierwszej pary wykonać kolejną, i kolejną, i kolejną – na ile entuzjazmu starczy.
Pierwszy pomysł po części wziął się z tego, że posiadałem nieco zielonych, pół-centymetrowych szklanych rurek i jakoś czułem potrzebę, by je wykorzystać. I tak od myśli do myśli rurki rozchodzące się promieniście spodobały mi się jako koncept. Po drugie coś dużego w centrum no i symetria. No i jakoś trzeba pochować końcówki, bo w sutaszu jedyna bolesna sprawa to końcówki sznurka. Ale jeżeli będę miał dwa elementy, które będą się na siebie nakładać i tworzyć niejako spiralę, to naturalnie końcówki jednego elementu schowają się pod frontem drugiego. No ale nadal będą „straszyć” z lewej strony kolczyka. Ale z pomocą przychodzi kieszeń pełna umiejętności – przykryję je szydełkowym motywem et voila. Bo nie za bardzo lubię filcowe wykończenia – wolę dwustronne przedmioty. Kształt kolczyka przypominał mi Manty, stąd nazwa.
Drugi pomysł bazował na tym, że teoretycznie mogę sznurki sutaszowe ułożyć jak tylko mi się spodoba. Oraz z tego, że miałem również zestaw miedzianych rurek szklanych. A miedź jako metal skojarzyła mi się ze steampunkiem. A jak steampunk to koła zębate. Więc co to nie ja – koła zębatego z sutaszu nie zrobię? No zrobię przecież. Do tego okazało się, że cekiny również idealnie nadają się do ukrywania końcówek. Bazując więc na poprzednim pomyśle dwóch zazębionych elementów powstały 6 zębne koła zębate. Czy przypominają koła zębate? Noo, jak się wie, to tak. Ale i bez tej wiedzy wyglądają nieźle.
Kolczyki można kupić tutaj:
Manta Łąkowa na ETSY
Manta Leśna na ETSY
Manta Morska na ETSY
Manta Tęczowa na ETSY
Koła zębate Steampunk na ETSY
Koła zębate MadMax na ETSY
Więcej zdjęć: